Z cyklu „W poszukiwaniu ciekawych miejsc”, zatrzymałam się przy schodach.
Niby, to tylko schody (wielkie nic!), ale kosztowało mnie to pół dnia chodzenia, szukania i błądzenia po mieście a potem kolejne pół na przegląd, analizę, szukanie najlepszego kadru i nadanie mu jakiegoś charakteru, czy klimatu.
To potwierdza stwierdzenie, że samo zrobienie zdjęcia, to najprostsza czynność dla fotografa, reszta pracy dzieje się kuluarach…. hehe
Czy warto było? Dla mnie tak! Uwielbiam wszelkiego rodzaju detale i trochę zagadkowości w fotografii.
Ponieważ wybór tylko jednego zdjęcia był trudny, pokazuję nieco abstrakcji w rzeczywistości w postaci „Schodów w kilku odsłonach”